XVI wiek (beta) API Github Twitter

Cytaty

Wybrane krótkie fragmenty książek dotyczących historii XVI wieku, informacje które mogą zaciekawić i zaskoczyć, a czasem pobudzić do refleksji.

Strona starej książki Ilustracja na podstawie:
JL G
z Pixabay

Od niepamiętnych czasów istnieją w polityce pewne zasady, ustalone bez teoretyzowania, na mocy samej praktyki, wielokrotnie sprawdzone doświadczeniem. Przestrzeganie ich świadczy o kulturze politycznej kraju. Głoszą one, iż nie wolno wojować na wielu frontach jednocześnie, że trwałe korzyści osiąga się idąc naprzód krok za krokiem - "etapami", jak zaczęto mówić w czasach najnowszych - że nie sztuka chwycić rzecz, która chwilowo ma słabego dozorcę, sztuka utrzymać...

Paweł Jasienica, "Polska Jagiellonów", 1965, str. 266

W 1503 roku posłowie króla polskiego zastali bramy Warszawy zamknięte na głucho, a na murach tłumy pospólstwa, które w najczystszej mowie polskiej lżyło i bezcześciło wszystkich Polaków. Odpowiedź była spokojna, całkiem logiczna, brzmiała zaś mniej więcej tak: Polakom wymyślacie? A wy sami co za jedni jesteście? Jeszcze w tym samym XVI stuleciu Warszawa miała stać się sercem i stolicą Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

Paweł Jasienica, "Polska Jagiellonów", 1965, str. 280

W 1514 roku przybył do Krakowa z Włoch uczony franciszkanin Albert Fantini. Został profesorem uniwersytetu i rozwinął ożywioną działalność naukową. Prócz tego ostro zabrał się do naprawiania rozluźnionych obyczajów zakonnych, do czego miał prawo jako przełożony polskiej i czeskiej prowincji franciszkańskiej. Nie wszyscy w klasztorze byli radzi powrotowi ascezy, toteż w nocy z 5 na 6 września 1516 roku surowy brat Fantini zginął w jego murach od noży malkontentów. Trzech głównych winowajców ścięto, kościół został zamknięty prawie na rok.

Paweł Jasienica, "Polska Jagiellonów", 1965, str. 289

Nie trzeba było nawet poli­tycz­nej zręcz­no­ści, tylko cier­pli­wego cze­ka­nia, by dopro­wa­dzić do wcie­le­nia – zgod­nie z trak­ta­tem kra­kow­skim – Księ­stwa Pru­skiego do Korony, co z pew­no­ścią zmie­ni­łoby sytu­ację geo­po­li­tyczną w  naszym regio­nie Europy na całe wieki. W 1563 roku król Zyg­munt August zgo­dził się na roz­sze­rze­nie dzie­dzi­cze­nia w Księ­stwie Pru­skim o bran­den­bur­ską linię Hohen­zol­ler­nów. Tutaj dopiero Stań­czyk miałby powody do snu­cia jak naj­gor­szych przy­pusz­czeń, tym bar­dziej że już w 1539 roku Zyg­munt Stary, odrzu­ca­jąc podobne sta­ra­nia Albrechta, wska­zy­wał, że Korona nie może dopu­ścić – nawet w dal­szej per­spek­ty­wie – do połą­cze­nia w jed­nym ręku Ber­lina i Kró­lewca.

Grzegorz Kucharczyk, "Prusy. Pięć wieków", 2020

Brak wyobraźni, zwłasz­cza w mate­rii poli­tycz­nej, wie­dzie do gor­szych rze­czy niż zbrod­nia – do błę­dów.

Grzegorz Kucharczyk, "Prusy. Pięć wieków", 2020

Królestwo Polskie nadal było jednak na tle krajów Zachodu krajem słabo zurbanizowanym. Miasta budowano z drewna, nie z kamienia. W 1400 r. w Królestwie Polskim było około 700 murowanych budowli (w całym!), w 1500 r. - zaledwie około 1350.

Adam Leszczyński, "Ludowa historia Polski", 2020, str. 99

Ziemiański ekonomista kalkulował w sposób całkowicie bezwzględny. Właścicielowi opłacało się mieć jak największą liczbę poddanych żyjących na tyle dostatnio, żeby nie kradli i nie zbiegli, ale równocześnie nie na tyle bogato, żeby mieli z czego akumulować. Jeżeli gromadzili bogactwo, to siłą rzeczy działo się to kosztem właściciela, który nie ściągnął z nich wszystkich nadwyżek: zamożność chłopska świadczyła o tym, że szlachcic nie eksploatuje swojego majątku w pełni.

Adam Leszczyński, "Ludowa historia Polski", 2020, str. 133

Szlachta nie wyhodowała ani nowych odmian zbóż, ani nawet polskich ras koni, krów, świń czy owiec. "Potrafiła głównie produkować wódkę, która przynosiła jej zawsze znaczny i pewny dochód" - komentował jeden z najwybitniejszych polskich historyków wsi, Stefan Inglot (1902-1994).

Adam Leszczyński, "Ludowa historia Polski", 2020, str. 134

Teraz porządki francuskie chciał Henryk [Walezy] zaprowadzić pod Wawelem. Rychło przekonał się o tym prymas Uchański, gdy chciał postawić przed sądem duchownym jednego z księży apostatów i uprowadził go siłą wbrew straży marszałkowskiej. Na rozkaz króla Opaliński kazał straży otoczyć siedzibę prymasa i zatoczyć przed nią działa. Uchański więźnia wydał, co więcej, musiał przybyć na Wawel i pokornie prosić Henryka o przebaczenie.

Stanisław Grzybowski, "Dzieje Polski i Litwy (1506-1648)", Wielka Historia Polski t.4, Kraków 2000, str. 180

Polska korzystała wtedy z błogosławionych skutków swego własnego, przez sześćset lat chrześcijańskiej już historii wyrobionego stosunku do spraw wiary. Wybierano dysydentów, bo to byli ludzie najbardziej umysłowo rozbudzeni, czynni, odważni, mający słuszny program. Zalecały ich sejmikom względy po ziemsku rzeczowe, a nie wyznaniowe. Dawano Rejowi mandat, ponieważ był zdolnym, rozumnym i przyzwoitym człowiekiem. Jego kalwinizm ani go degradował, ani protegował.

Paweł Jasienica, "Polska Jagiellonów", 1965, str. 375-376

Gdy taki jest los i przeznaczenie rzeczy ludzkich, że zgoda i pokój między ludźmi rozmaitych królestw i prowincyj wiecznie trwać nie mogą, i że po długotrwałym pokoju, wojna niekiedy następować musi, a sama zmienność rzeczy uczy, iż każde królestwo, nie mniej obawiać się drugiej, jak pierwszego spodziewać się powinno, najlepszą tedy, a rządcom królestw i prowincyj arcypożyteczną rzeczą jest, aby się zawczasu starali o to, iżby kraje i ludy im poddane, na wojnę , którąby im mógł wydać nieprzyjaciel zawsze były przygotowane, i do wszelakiego odporu przysposobione.

Jan Tarnowski, "Consilium rationis bellicae", 1558, Kraków, (wydanie z 1858 r.) str. 5

Po zamknięciu sejmu koronacyjnego Batory, na czele swojej węgierskiej piechoty, ruszył natychmiast do Warszawy. W Rawie spotkał się z Opalińskim, za nim pospieszyli inni senatorowie wielkopolscy, nawet Czarnkowski stawił się pokornie. Uchański wymawiał się chorobą; król uprzejmie odparł, że wobec tego sam do niego ze swoimi Węgrami zajedzie, więc prymas pospiesznie wyzdrowiał.

Stanisław Grzybowski, "Dzieje Polski i Litwy (1506-1648)", Wielka Historia Polski t.4, Kraków 2000, str. 192

Rzeczpospolita niczym innym w całości i dłużej zachowana być nie może, jedno zgodą, miłością, społecznością, jednością, bo jak mądrze ktoś [...] napisał ’zgodą małe rzeczy rosną, niezgodą wielkie upadają’ i ’moc zjednoczenia mocniejsza niż rozdwojenia’[...]

fragment testamentu Zygmunta II Augusta, za - U. Borkowska, "Dynastia Jagiellonów w Polsce", 2011

Przytrafiło się to w roku 1582. W kilka lat później Rzeczpospolita wprost zgorszyła kardynała legata Hipolita Aldobrandiniego i cały jego orszak. Żydzi nie nosili u nas żadnych strojów ani oznak specjalnych, odróżnić ich można było jedynie "z twarzy, nie obmytych wodą chrztu świętego" - jak się wyraził włoski autor diariusza owej legacji.

Paweł Jasienica, "Rzeczpospolita Obojga Narodów. Srebrny Wiek", 1967, str. 417

Doraźne, osobiste korzyści ludzi w ogóle niezdolnych do myślenia kategoriami politycznymi sprowokowały katastrofę państwową. Patent na nieodpowiedzialność, dany ludziom małym i głupim, musi doprowadzić do nieszczęścia. Tak wygląda jeden z niezawodnych mechanizmów historii.

Paweł Jasienica, "Rzeczpospolita Obojga Narodów. Srebrny Wiek", 1967, str. 467

Atmosfera polityczna kraju musi odpowiadać pewnym warunkom, jeśli mieszkańcy państwa mają być naprawdę obywatelami, a nie luźnym zbiorowiskiem indywiduów, zatroskanych jedynie o własne skóry i interesy. Obywatelem jest tylko ten, kto poczuwa się do osobistej odpowiedzialności przed sobą samym za stan spraw publicznych. Moralność w świeckim tego słowa znaczeniu polega na jednostronnym zobowiązaniu się człowieka do przestrzegania pewnych, nielicznych zresztą norm, wśród których widnieje nakaz miłości ojczyzny. Do wykształcenia w ludziach wspomnianych postaw nie potrzeba wcale jednomyślności, stałych powodzeń, zachwytów ani oklasków. Nie można się za to obejść bez wiary w rzetelność istniejących urządzeń, instytucji, głoszonych haseł czy programów. Jeżeli jej brak, zanika zaufanie - rozumiane jako reguła stosunków międzyludzkich - kolejny z czynników niezbędnych dla zdrowia społeczności.

Paweł Jasienica, "Rzeczpospolita Obojga Narodów. Calamitatis Regnum", 1967, str. 155

Komisarze morscy i strażnicy przeżywali dni triumfu w Lublinie. Na Kostkę czekano w Lublinie i nie chciano bez niego zaczynać sprawy gdań­skiej.[...] Przybył on tam i wziął udział w procesie, stawili się także w Lublinie strażnicy w niezwykle wielkiej liczbie, w okazałych ubiorach jednej barwy niby żołnierze i ofiarowali Zygmuntowi Augustowi, miłośniko­wi koni, 10 rumaków, które przekazał Kostka w ich imieniu. Zapisano wów­czas w kronikach Gdańska jako wydarzenie widocznie godne pamięci, że król podał w Lublinie 9 marca rękę znienawidzonym kaprom, chociaż odmówił tego zaszczytu bawiącym tam w ważnej misji przedstawicielom miasta, czołowym osobistościom.

Stanisław Bodniak, "Polska a Bałtyk za ostatniego Jagiellona", 1946, str. 121

Spadł wtedy na Litwę najazd Tatarów krymskich, którzy przekroczyli Niemen i rozbili obóz w okolicach Nieświeża. Lida znalazła się w niebezpieczeństwie. Nie wierzono w nie, dopóki wysłane przez Michała Glińskiego podjazdy nie przywiozły dowodów rzeczowych w postaci pozatykanych na kopie dziewięciu głów tatarskich.

Paweł Jasienica, "Polska Jagiellonów", 1965, str. 285

Starsza historiografia morska pod wpływem tradycji atlantyckiej przyjęła, że działa burtowe na żaglowcach oznaczały koniec supremacji galer. Prawda jest taka, że do połowy XVI w. to właśnie galery najbardziej skorzystały na nowej technologii. Do XVI w. niewiele było stałych flot galer na Morzy Śródziemnym, a poza tym rejonem wiosłowe okręty wojenne praktycznie wyszły z użycia. Od około 1500 r. liczba galer na Morzu Śródziemnym ogromnie wzrosła: Francja i Anglia zaczęły używać galer i galeasów na kanale La Manche, a Szwecja (1540) i Dania-Norwegia (1565) wprowadziły galery na Bałtyk. Jeżeli brać pod uwagę wyporność ogólną w okresie 1520-1580 galery były najważniejszym typem wyspecjalizowanego okrętu wojennego w Europie.

Jan Glete, "Wojny morskie 1500-1650. Konflikty morskie i transformacja Europy", 2018, str. 41

W XVI w. sytuacja polityczna w rejonie bałtyckim zmieniła się diametralnie. Dwa nordyckie królewstwa stały się scentralizowanymi monarchiami z silnymi, uzbrojnymi w działa flotami. Niemieckie miasta handlowe nie mogły już mieszać się do polityki nordyckiej. Państwo krzyżackie rozpadło się [...] Upadek Hanzy jako siły morskiej nie zachęcił książąt północnoniemieckich do wdrożenia polityki morskiej [...] w latach 1570-1850 praktycznie nie było niemieckich sił morskich. Polskie próby stworzenia marynarki były czynnie dławione przez oba państwa nordyckie. Aż do wzrostu znaczenia Rosji jako potęgi morskiej na początku XVIII w. były to dwie jedyne floty wojenne na Bałtyku.